Kwadraciki uśmiechowe

Uszyłam w kwietniu kolejną kołderkę za jeden uśmiech. Miała być szybka i prosta i oczywiście nie wyszło.


Naszło mnie na kwadraciki. Spontanicznie rzuciłam się do ich cięcia. Nacięłam ich setki, po czym przy zszywaniu ich tknęło mnie, że skoro zszywam je parami jasny-ciemny, to mogłam to zrobić dużo prościej : zszyć jasny i ciemny pasek a potem z niego wyciąć pary kwadracików. Dużo szybciej. Ale na to było już za późno. Zszywałam więc dalej pracowicie te kwadraciki, prując i zmieniając ich ilość w bordiurach (bo oczywiście w  ramach spontanicznego szycia nie zrobiłam najpierw rysunku wzoru). O obramowywaniu haftowanych kwadracików 1-calowym paskiem nie będę już nawet wspominać




Tak mnie ta kołderka wykończyła, że lamówki nie byłam w stanie już zrobić - zszyłam po prostu wszystkie trzy warstwy (sprawdzając uprzednio ich ułożenie, żeby znowu nie pruć), wywróciłam na prawa stronę, spięłam agrafkami i przepikowałam. Czyli nawet bez kanapki. Przy takiej wielkości (120 x 150 cm) i z wypełnieniem bawełnianym, dało się bez problemu (czyli bez zmarszczek). 


Wniosek na przyszłość: spontan, tak ale przemyślany. 

Komentarze