Miasto na krańcu ziemi

Uszyłam patchwork nietypowy dla mnie - fantastyczny, uruchamiający wyobraźnię. Ale nawet w nim pozostałam wierna temu co lubię: geometrii i strukturze.


Zamysł był taki:  punkt wyjścia  to klasyczne bloki log cabin tworzące miasto. Schodząc w dól, bloki zaczynają się skręcać, coraz bardziej gubiąc klasyczną strukturę.  Blogi log cabin przechodzą w twisted log cabin, potem rozpływają się  w chaotyczne  elementy.  I to właśnie przejście w chaotyczne elementy było dla mnie najtrudniejsze - nie do końca dało mi się oddać to płynne przejście. Coraz niżej do chaosu dołączają fragmenty kosmosu, który na końcu zaczyna się układać w strukturę domków log cabin - na zdjęciu to akurat słabo widać. 


 

A słoń ? Wyszedł przypadkiem - naprawdę !  Zrobiłam klasyczny blok "ślad ślimaka", a w połączeniu z innym blokiem  powstała głowa i trąba słonia. To nagroda od losu za odważenie się na fantazyjny quilt :) Słoń na szczęście.


Quilt ma 90 cm x 120 cm. Użyłam jednobarwnej bawełny satynowanej z Kiltowo.pl. Zdecydowałam się pikować quilt w po okręgu z użyciem prowadnika do pikowania. Pierwsze kółko narysowałam, potem już pikowałam z prowadnikiem. Żeby mi się nie przesuwał obkleiłam go z obu stron taśmą. Podziałało, kółka bardzo ładnie schodziły się. Na końcu naszyłam jeszcze kosmiczne okno w punkcie centralnym kół - w oryginale było ono żółte jak pozostałe okna. Pikowałam wielokolorowa nicią Amann w kolorach żółto -niebiesko- brązowych - jak quilt.


Ambitnie zgłosiłam go o konkursu Le Carrefour Europeen du Patchwork w Alzacji, którego tematem było: "Podróż na koniec świata". Miałam bardzo małą nadzieję na przyjęcie mojej pracy, gdyż to konkurs na bardzo wysokim poziomie i do konkursu wybierają tylko 38 prac. Niestety, nie przyjęli mojej pracy. szkoda tylko że nie napisano z jakich powodu:  jury oceniało prace według ustalonych kryteriów i dobrze byłoby wiedzieć ,gdzie poległam. Co prawda sama wiem, że poświeciłam tej pracy zbyt mało czasu i to odbiło się na technice. Ale z czasem zawsze krucho.


Ale mimo to zyskałam bardzo dużo: zrobiłam pracę, której bez dopingu konkursowego bym nie zrobiła; odważyłam się ją wysłać na prestiżowy konkurs; pomarzyłam sobie jak fajnie byłoby, gdyby ją przyjęli; zyskałam potwierdzenie, że pracom konkursowym trzeba poświęcić naprawdę dużo czasu i  mam chęć zgłosić kolejną pracę w przyszłym roku. Co straciłam: 21 euro wpisowego.  Niewielka cena za to co zyskałam, prawda ?

Komentarze

  1. Piękna praca. Faktycznie szkoda, że nie podali na którym kryterium była słabsza. Mi się podoba. Bardzo.

    OdpowiedzUsuń
  2. Efekt pracy przecudowny. Masz rację trzeba próbować a praktyka czyni mistrza. Powodzenia

    OdpowiedzUsuń
  3. Ewa, świetny pomysł. No i cudowne kolory.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ewa wspaniały post, bardzo optymistyczny i pouczający. Praca niezwykła i tez zastanawiam się co jury brało pod uwagę, kwalifikując lub odrzucając prace na konkurs. Szkoda, że nie załączają swoich uwag ale podziwiam pracę, efekt i odwagę i to Twoje nastawienie. Buziaki :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Słoń i Oko wyglądają cudnie w tych zakręconych domkach w kosmosie! :D Bardzo mi się podoba Twoja praca!

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziękuję bardzo Wam wszystkim dziewczyny :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz